Zaczynamy kolejny dzionek na super wyspie. Z rana humor mi średnio dopisywał :/ ale z każda godzinką było coraz lepiej...
Z naszą ekipą omówiliśmy się dopiero popołudniu. Dziś każdy miał dzień dla siebie :P tak zwany "czas wolny" :P
My z Pawełkiem postanowiliśmy przejść się na Long Beach... Droga była dość mecząca w tym upale bo prowadziła przez lasek, momentami było dużo kamieni ale było warto w 10000000% ;) szliśmy jakieś 30 min. Widoki jak malowane a plaża- WOW :O coś przepięknego, cud malina :D kurcze, coraz bardziej sądzimy, że to RAJ :P jest BOSKO i chcemy aby czas się zatrzymał... Spędziliśmy z mężusiem dość sporo czasu na plażowaniu, pływaniu w świetnym, czystym, ciepłym morzu popijając piwko (Pablo) drineczka (Wiolis) :) staraliśmy cieszyć się każdą sekunda spędzaną w tym miejscu !!!
Wróciliśmy do hoteliku już w lepszych humorkach i poszliśmy na super jedzonko do naszej "miejscówki" ;)
Po jedzonku poszliśmy (niestety bez Kaśki, chciała odpocząć bo bardzo się spiekła :( ) na viewpoint Phi Phi (punkt widokowy). Trasa była dość trudna przez las, pod górę i trwała około godziny. Wstęp 20 THB (2zl). Doszliśmy na zachód słońca- w ostatniej minucie ;) widoczki super, powrót już łatwiejszy. Po pewnym czasie były schody i to bardzo duuuuuuuuzo!
Kolejny plan- NURKOWANIE. Zaczęliśmy szukać jakiegoś dobrego biura. Chcieliśmy mieć pewność, że właśnie z osobami, które w nim pracują będziemy czuć się bezpiecznie bo dla każdego z nas będzie to pierwszy raz. Pablo stwierdził, że nie chce z nami nurkować, nie czuł potrzeby spróbowania. Nasza 5 była bardzo podekscytowana. Troszkę czasu nam to zajęło :/ chodziliśmy od jednego do drugiego miejsca, a do tego w jednym miejscu mój kochany maż bardzo się wkurzył (delikatnie mówiąc) gdyż, mieliśmy zdjąć buty przed wejściem do biura (dość częsta czynność w Tajlandii) po skończeniu rozmowy wracamy po buciki a tu co? Ktoś miał bardzo podobne sandały jak Pablo tylko w znacznie gorszym (oj znacznie) stanie i wziął sobie Pawełka :/ a te brzydkie, przemoczone i brudne zostawi :/ Cwaniaczek jeden. Paweł był bardzo oburzony i zły !!! Ale oczywiście nic się nie dało z tym zrobić. Na szczecie miał jeszcze jedne klapki więc jakoś dał sobie rade.
Późnym wieczorkiem poszliśmy z Pablem na plażę imprez- wow ale czad :D jaka muza, pełno ludzi, tańce, pokazy ognia, wiadereczka :P pyszne jedzonko. Troszkę poszaleliśmy, pochodziliśmy wzdłuż plaży. Wróciliśmy do domku trochę padnięci ale z dużą dawka energii :)
U synusia wszystko dobrze wiec dziś jestem spokojniejsza!
Jutro szykuje się dzień pełen wrażeń- NURKOWANIE aaaaaaaaaaa aaaaale się boje :P