Wstajemy, idziemy na śniadanko- tym razem hotelowe (mieliśmy wykupione), całkiem smaczne i idziemy na plażę odpoczywać.
Za dnia nie widać szczurów ale dość spory brud :/
Plaża bardzo przyjemna. Wykupujemy leżaki i zaczynamy robić wielkie nic ;) Co chwilka idziemy do super czystej, cieplej wody popływać. Wszędzie jest bardzo dożo Rośków, chyba nawet z 70 % nie czułam się jak w Tajlandii tylko jak w Rosji.
Popołudniu idziemy sobie coś przekąsić, później znowu plaża, morze i tak aż do pięknego zachodu słońca :D
Idziemy do hotelu, przebrać się i ruszamy na miasto :D
Dobry wieczór SZCZURY !!! Znowu się spotykamy... FUJ !!!!!!!!!!!
Idziemy na kolacyjkę, jak dla mnie niezbyt miejsce. Rybna restauracyjka. Z przodu były doże akwaria, można było sobie wybrać co chcesz zjeść. My z Krzysiem zamówiliśmy spring rolls porcje XL, przynieśli ich tylko 4 więc szału nie było a kosztowało 150 THB (15zl) a zazwyczaj jeden kosztuje 10 THB (1zl). No nic, najważniejsze, że pozostali byli zachwyceni i najedzeni ;) poszliśmy sobie na drieczki. Trochę posiedzieliśmy i przeszliśmy się po ulicy imprez i.... mega dużej prostytucji :( SZOK !!!!!!! Byłam załamana. Pełno barów w których na barze, przy rurze tańczyły BARDZO młode dziewczynki Tajki :( zero seksapilu, to były po prostu dziewczynki, które tak naprawę nie umiały się nawet ruszać. co sekundę można spotkać (w całej Tajlandii to dość częsty widok ale na Phuket to było już tego za dużo i strasznie kuło w oczy) pana grubo po 50 (a czasem nawet po 60) z bardzo młodą Tajka...Kurcze, bardzo mi się tam nie podobało : (
Tak się napatrzyłam na te dzieci, że tęsknota do Patrysia urosła do maksimum ;( Łzy w oczach, pustka w sercu, buuu... okropne uczucie- JA CHCE DO MOJEGO SYNUSIA !!! :(
Wracając do hotelu oczywiście widzimy szczury............. Och jak dobrze, że jutro zegnamy się z Phuket- to miejsce nie przypadło nam do gustu !!!