Do Torunia dojechaliśmy późnym wieczorem... Znowu czekały na nas pyszne pączusie kupione przez mojego tatę :D my to mamy dobrze :P zaczęliśmy przepakowanie bagaży (z walizek do plecaków), całkiem sprawnie nam to poszło.
Patrys najpierw był podekscytowany nowym miejscem ale jak przyszła pora spania to nie było za spokojnie... Płakał , marudził itp. Gdy w końcu zasnął to co jakiś czas budził się z płaczem, i tak kilka razy.
Postanowiliśmy się nie kłaść spać bo o godzinie 3:00 ruszaliśmy w drogę. Szybki prysznic i siedzieliśmy z rodzicami czekając na Alinę i Krzyska z którymi jechaliśmy samochodem do Warszawy.
Patrys 2 razy bardzo płakał, tak jakby coś czuł (ja razem z nim), serce mi pękało, przychodziły mi rożne myśli do głowy ;( no ale przecież decyzja została już podjęta- my lecimy a synuś zostaje na 2 tygodnie z dziadkami. Tatuś zaczął śpiewać syneczkowi "Kołysankę dla Okruszka". Nie chce nawet wracać to tego momentu :( wreszcie zasną... ale nie na długo... tym razem poszła do Patrysia babcia, przytuliła i zasnęli razem... kamień spadł mi z serca :) czekaliśmy możne jeszcze 30 min i przyjechała druga cześć tajlandzkiej bandy :P Alina i Krzyś!
Ze smutkiem w sercu ruszamy do Warszawy...